środa, 30 października 2013

1 urodziny bloga w greckiej Tawernie Santorinii.


Wczoraj minął równo roczek od momentu kiedy założyłam bloga i zamieściłam pierwszy wpis. Pamiętam, że podejść do jego założenia było kilka. Wiedziałam, że chcę, ale na początku nie miałam zupełnie pojęcia jak się za to zabrać. Gdzieś w środku siebie zwyczajnie się bałam. Jednak pomimo to udało się, teraz nie żałuję i najbardziej cieszę się z tego, że odważyłam się, pozwoliłam samej sobie na otworzenie się, na nie banie się "ujawnienia" mojej pasji światu ;). 

Razem z moim kochanym Tomaszem świętowaliśmy ten dzień wczoraj w greckiej Tawernie Santorinii. Tomasz znał już wcześniej to miejsce (jest mistrzem w wynajdowaniu takich smacznych miejsc ;)). Restauracja znajduje się w bardzo niepozornym miejscu w Warszawie i tak się z zewnątrz prezentuje - lokal mieści się w typowym gierkowskim pawilonie handlowym przy ul. Egipskiej 7. Jest to miejsce o bardzo przytulnym wnętrzu, które  przenosi w ciepły klimat zabawy i wakacji, na południe, w rozgrzane słońcem ściany egzotycznej restauracyjki nad Morzem Śródziemnym. Jest to miejsce piękne i romantyczne. Główna sala urządzona jest w typowo greckich błękitach i bieli. Jedzenie jest lekkie, a obsługa przesympatyczna i uśmiechnięta. Jest to wspaniałe miejsce gdzie można poczuć smak prawdziwej greckiej kuchni. Potraw jest sporo. Zgodnie z grecką tradycją jest jagnięcina, ale my jako wegetarianie wybraliśmy  ryby i owoce morza.

Zapraszam na krótką foto-relację :)


Dla mnie na początek cynamonowa herbata grecka Kozanis. Tomasz wybrał smak pomarańczy z miodem. 


Na przystawkę ja wybrałam grillowane kalmary - Kalamari scharas.


Tomasz wybrał: Kefalograviera saganaki - Zapiekany ser kefalograviera z pomidorami i boczniakami. Spróbowałam od Tomasza i bardzo mi ta przystawka smakowała. Zapiekany boczniak w połączeniu z pomidorem i serem, pycha!


Do przystawek podany był chlebek oraz masło czosnkowe. Pycha!


Ja na danie główne wybrałam: Barbunia Tiganita tj. smażony filet z barweny z sosem czosnkowym i hortą. Barwena jest bardzo specyficzną w smaku rybą - duża wyczuwalność minerałów. Mi osobiście bardzo smakuje.




Tomasz wybrał grillowaną ośmiornicę - Chtapodi skordates, którą jadł już kolejny raz i którą  się tam bardzo zachwyca.


Uwieńczeniem kolacji był pyszny deser:  grecki jogurt z konfiturą pomarańczową oraz figami faszerowanymi migdałami. Niebo w gębie takie dobre, mniam! 


Prowadzenie bloga sprawia mi ogromną radość. Dziękuję za odwiedziny, za każdy miły wpis pozostawiony pod moimi postami. Pozdrawiam Was serdecznie! :)


wtorek, 22 października 2013

Zapiekanka z dyni hokkaido.


Przepis na tę zapiekankę znalazłam w gazecie "To jest pyszne" numer 4.09-5.11.2013. Wyszła świetnie! Jest kolorowa, aromatyczna, taka jesienna :). Nam smakowała bardzo i na pewno jeszcze ją zrobimy nie raz. W przeciwieństwie do dużej dyni, dynia hokkaido ma jadalną skórkę. Jej smak jest słodki i świetnie nadaje się do przyrządzania zapiekanek.

składniki na dwie osoby:

1/2 małej dyni hokkaido
1/2 kg odmiany żółtej ziemniaków
200 g śmietany kremówki 30 %
250 g pieczarek
1/2 ząbka czosnku
1/2 cebuli (ja pominęłam, bo nie lubimy cebuli)
50g sera feta
1/2 pęczka natki pietruszki
2-3 łyżki oleju
sól
pieprz

przygotowanie:

dynię myjemy, łyżką usuwamy pestki. miąższ razem ze skórką kroimy w cienkie szpalty. ziemniaki obieramy i kroimy w cienkie plastry. dynię mieszamy z ziemniakami i przekładamy do naczynia żaroodpornego. śmietanę kremówkę mocno doprawiamy solą i pieprzem, dodajemy do dyni i ziemniaków i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 175 stopni C z termoobiegiem 40-45 minut.

pieczarki obieramy, kroimy w plasterki. cebulkę i czosnek obieramy i drobniutko siekamy. pieczarki smażymy na patelni na oleju (ja pokrojone pieczarki wymieszałam z oliwą i podsmażyłam na patelni grillowej).  cebulę i czosnek podsmażamy z pieczarkami, doprawiamy solą i pieprzem. część natki pietruszki kroimy, dodajemy do podsmażonych pieczarek i mieszamy. 

po ok. 30 minutach pieczenia dyni i ziemniaków ze śmietanką, na wierzchu zapiekanki układamy podsmażone pieczarki oraz pokrojoną w kostkę fetę. pieczemy do końca. przed podaniem gotową zapiekankę posypujemy pozostałą natką pietruszki.

smacznego.

niedziela, 20 października 2013

Szarlotka orkiszowa.


Z mąki orkiszowej razowej. Upiekłam ją z okazji moich jutrzejszych imienin, które dzisiaj świętowaliśmy ;). Do ciasta użyłam masła roślinnego, więc w smaku jest lżejsza. Nadzienia jabłkowego nie dosładzałam, a w cieście ilość cukru jest niewielka, jest to więc, można powiedzieć zdrowsza wersja szarlotki ;). Wszystkim gościom smakowała i szybko znikała z talerzyków :).

składniki:

270 g mąki orkiszowej razowej
170 g mąki ziemniaczanej
200 g masła roślinnego - schłodzonego
3 malutkie żółtka
100 g cukru trzcinowego

oraz, na nadzienie:

2 kg jabłek szara reneta
1 łyżeczka cynamonu
1 i 1/2 garści rodzynek i suszonej żurawiny

cukier puder do posypania na wierzchu

przygotowanie:

mąki przesiewamy na stolnicę, dodajemy żółtka, cukier oraz masło i szybko zagniatamy ciasto. ciasto dzielimy na dwie w miarę równe części, zawijamy w folię i chłodzimy w lodówce 1,5 h.

gdy ciasto się chłodzi, obieramy jabłka, kroimy na mniejsze części, wrzucamy do większego garnka, odrobinkę podlewamy wodą i dusimy, uważając by nie przypalić. gdy jabłka zmiękną, ale pozostaną jeszcze w kawałkach, wrzucamy rodzynki oraz żurawinę, dodajemy cynamon, mieszamy i odstawiamy gotowe nadzienie na bok.

połową schłodzonego ciasta wykładamy dużą blaszkę, dziurkujemy widelcem, wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy ok. 25 minut. 

na tak podpieczony spód przekładamy przygotowane nadzienie jabłkowe, drugą część ciasta ścieramy na grubych oczkach na wierzch. wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 50-60 minut.

ostudzoną szarlotkę delikatnie posypujemy cukrem pudrem.




poniedziałek, 14 października 2013

Drożdżowe mini ślimaki z ricottą i żurawiną.

 
Jakiś czas temu kupiłam jedno opakowanie serka ricotta, mając nadzieję, że szybko go wykorzystam. I tak czas sobie mijał, aż do wczoraj  rana, gdy wyjmowałam coś z lodówki i zauważyłam, że jeśli natychmiast nie zużyję tej ricotty mogę już o niej zapomnieć ;). I tak na wczorajsze śniadanie powstały pyszne drożdżowe mini ślimaki z serkiem ricotta i żurawiną (najpierw pomyślałam o rodzynkach, ale gdy na półce zobaczyłam żurawinę, pomyślałam - czemu nie).

składniki na ciasto drożdżowe i przygotowanie tutaj - klik. lubię swoje sprawdzone przepisy więc nic nie kombinuję. z połowy ciasta zrobiłam ślimaki (bo na tyle wystarczyło mi ricotty), a z drugiej polowy zaplotłam chałkę i z wierzchu posypałam grubym cukrem.

składniki na nadzienie:

1 op. sera ricotta
1 mały cukier waniliowy
garść suszonej żurawiny

składniki wymieszać. gotowe ciasto drożdżowe rozwałkować na równy kwadratowy placek, posmarować nadzieniem, delikatnie zwinąć w rulon, pokroić na grubsze plastry, układać na blaszce. z wierzchu delikatnie posmarować jajkiem rozbełtanym z wodą. piec góra 25 minut w 175 stopniach. (uważać, żeby nie przypalić!) 

duże łasuchy dodatkowo mogą z wierzchu polukrować bułeczki, ale ja do takich nie należę ;), od kilku dni ograniczamy ilość spożycia cukru :)




niedziela, 13 października 2013

Zupa dyniowa.

Do tej pory zupę z dyni robiłam z dodatkiem sera gruyere, doprawiałam białym pieprzem i muszkatołowcem. Dzisiaj coś nowego i innego. Zupa dyniowa doprawiona sokiem z pomarańczy i z dodatkiem masła szałwiowego.

Zupa jest bardzo łatwa w przygotowaniu i bardzo smaczna. Masło szałwiowe dodaje jej ciekawego aromatu, o dziwno zapach i smak tego zioła mi tutaj nie przeszkadza , wręcz przeciwnie uważam, że wzbogaca smak zupy.

składniki:

800 g obranej dyni
sól
świeżo mielony pieprz
kawałek masła
suszona szałwia
3 łyżki oliwy extra vergine
ok. 1 szklanki gotowanego gorącego mleka
sok ze średniej pomarańczy (1/3 szklanki mniej więcej)

przygotowanie:

dynię pokroiłam na mniejsze kawałki, posoliłam, wymieszałam z oliwą. przełożyłam na dużą blaszkę i upiekłam (200 stopni C, czas pieczenia: 40 minut). ostudzoną dynię zblendowałam, połączyłam z gorącym mlekiem oraz sokiem pomarańczy, wymieszałam. doprawiłam do smaku pieprzem.

na małej patelni rozpuściłam masło, dodałam trochę szałwii i chwilkę przesmażyłam. gotową zupę polewałam delikatnie z wierzchu masłem szałwiowym.

smacznego.

czwartek, 10 października 2013

Tradycyjna grzybowa.


Na targu grzybiarze wprost jeden przez drugiego namawiają i zachęcają do kupienia ich grzybów. Piękne rydze, borowiki, czerwone koźlaki, podgrzybki wyglądają z wiklinowych koszyczków. I z takim małym wiklinowym  koszyczkiem pełnym grzybów  wróciłam wczoraj do domu. Dziś więc u nas na obiad grzybowa w wydaniu tradycyjnym :).

składniki:

mały wiklinowy koszyczek grzybów
śmietana 30 % do zup - dwie duże pełne, drewniane łyżki ubitej
wywar z jarzyn ok. 1,5 l 
3 łyżki masła klarowanego
1,5 łyżki soku z cytryny
sól
świeżo mielony pieprz
2 kostki grzybowe
makaron świderki

przygotowanie:

gotujemy wywar z jarzyn (marchewki, selera, kawałka pora, pietruszki, lubczyku, ziela angielskiego i listka laurowego), ugotowanego pora wyrzucamy, jarzyny kroimy na drobne części.

grzyby oczyszczamy, dokładnie myjemy zimną wodą i osuszamy ręcznikiem papierowym. kroimy na kawałki. na dużej patelni rozpuszczamy masło, wrzucamy grzyby, mieszając przesmażamy do momentu, aż puszczą sok. przekładamy do wywaru, wrzucamy kostki grzybowe i na wolnym ogniu gotujemy 30-40 minut. ubitą z sokiem z cytryny śmietanę  wlewamy do zupy. chwilkę podgotowujemy mieszając. na koniec doprawiamy do smaku solą i świeżo mielonym pieprzem. podajemy z makaronem, posypujemy natką pietruszki (u mnie dziś mrożona).

smacznego.

środa, 9 października 2013

Tarta z wędzonym pstrągiem.




Pomysł na taką tartę stąd - kilk. Pominęłam fenkuł, ponieważ w moim domu to nie przejdzie. Staram się przemycać świeży koperek, ale i tak często zostaje dostrzeżony i potem jest niezadowolenie i skrzywiona mina, że "znowu to zielone świństwo dodałaś". Dlatego pominęłam fenkuł, bo z powodu całej bulwy kopru włoskiego w tarcie byłaby ogromna awantura ;).

Po przepis zapraszam na stronę autorki. Od siebie napiszę tylko to, że ciasto kruche przygotowałam z użyciem tylko żółtek jaja (bez białka), ponieważ nie lubię ciast kruchych z białkiem. No i druga rzecz, ode mnie wskazówka czy może uwaga. Gdy wylejecie masę jajeczno-śmietanową na tartę i będziecie układać kawałki ryby i grillowanej papryki, trzeba to zrobić b. szybko i szybko wstawić tartę do piekarnika. W przeciwnym razie papryka będzie "tonąć" w masie jajecznej. Najlepiej chyba zrobić to na kratce wyciągniętej z piekarnika, a potem szybko ją wsunąć, wtedy też elementy tarty nam się nie poruszą. U mnie trochę się poprzesuwały, no ale manualnie nie jestem najlepsza w takich sprawach :/. Tak, czy inaczej tarta bardzo smaczna. Polecam :).

wtorek, 8 października 2013

Pasta z wędzonego jesiotra.



Ta pasta jest bardzo bardzo smaczna. Tego ogromnego jesiotra  i inne (wędzone pstrągi i wędzonego karpia) ryby kupiliśmy w znanej nam  prywatnej wędzarni ryb. Takie ryby są o niebo lepsze od tych wędzonych które kupujemy w marketach. 

Mięso jesiotra jest delikatne i chude, można je smażyć lub dusić, ale mi smakuje najbardziej w wersji pieczonej lub wędzonej. Kawior jesiotra uważany jest na całym świecie za wyjątkowy przysmak. 

Taką pastę można podawać ze świeżym pieczywem, ale też bardzo lubimy na ciepłych tostach ze szczypiorkiem lub rzeżuchą, skropione sokiem cytryny.

składniki:

150 - 170 g wędzonego jesiotra (możemy zastąpić inną rybą np. makrelą)
pęczek drobnego szczypiorku
sól
świeżo zmielony pieprz
1 cytryna
150 g kremowego serka Philadelphia
1 łyżeczka chrzanu ze słoiczka

(oczywiście proporcje składników można zmieniać, jak podałam tak mniej więcej jak było u mnie na porcję dla 2-3 osób)

przygotowanie:

obraną ze skóry rybę drobniutko siekamy, przekładamy do miski, skrapiamy sokiem z cytryny, następnie dodajemy posiekany drobniutko szczypiorek (u mnie 1/2 pęczka), serek, chrzan. wszystkie składniki dokładnie mieszamy. doprawiamy do smaku solą, pieprzem i sokiem z cytryny. posypujemy z wierzchu świeżym szczypiorkiem lub odrobiną rzeżuchy.

smacznego.





sobota, 5 października 2013

Krupnik z kaszą jaglaną.

W dzieciństwie go nienawidziłam! Teraz za nim przepadam :). Gotuję go z dodatkiem suszonego grzybka i dodaję kaszy jaglanej. Cenię bardzo kaszę jaglaną za jej moc i zawsze gdy dopada mnie przeziębienie żywię się głównie nią. Gotuję wtedy właśnie krupnik lub zajadam ugotowaną z pieczonym jabłkiem . Kiedyś gotowałam krupnik na skrzydełkach kurczaka lub kawałku piersi kurczaka. Niestety jakoś cały czas nie mogę się przekonać do jedzenia mięsa. Źle się po nim czuję i myślę, że to pewnie kwesta chemii która jest w nie ładowana, dlatego mój dzisiejszy krupnik jest ugotowany tylko na warzywkach, i to na warzywkach nie byle jakich bo z ogrodu mojej mamy wyhodowanych na tzw. naturalnym kompoście :).

składniki:

2 łyżki oliwy extra vergin
2 listki laurowe
1 ziele angielskie
odrobina lubczyku
kilka ziaren zielonego pieprzu
sól i pieprz do smaku
1-2 suszone grzybki
2 marchewki
kawałek selera i pora
1 większa pietruszka
świeża natka pietruszki
odrobina przeciśniętego przez praskę czosnku do smaku 
4 łyżki stołowe opłukanej na sitku kaszy jaglanej.

przygotowanie:

warzywa myję, obieram, kroję, wrzucam do garnka (oprócz pora i natki pietruchy) dolewając oliwę i chwilkę przesmażam. dodaję przyprawy, umyte i namoczone wcześniej grzybki, zalewam wodą (1,5 l) i dopiero teraz wrzucam pora i natkę. na wolnym ogniu gotuję 15 minut. następnie wyławiam pora i nać, wyrzucam i dodaję kaszę. gotuję do miękkości. na koniec jeszcze doprawiam zupę do smaku, jeśli jest zbyt gęsta dolewa odrobinę wody. posypuję umytą, drobniutko posiekaną natką pietruszki. 

gdy dopada mnie jakieś okropne przeziębienie i walczę z choróbskiem, wówczas  taki krupnik przyprawiam delikatniej i gotuję na wywarze warzywnym bez wcześniejszego przesmażania jarzynek. 

smacznego wszystkim :)


Drożdżowa maślana bułka.

Bułka jest przepyszna! Pachnie lekko drożdżami, jest mięciutka. Idealna na dzisiejsze śniadanie! Zajadamy ją z masłem, konfiturą, a ja lubię najbardziej samą, bez niczego, do kubka dobrej kawy lub herbaty i jestem szczęśliwa :). Przyznam się wam, że gdy wczoraj bardzo późnym wieczorem (na pewno było już po 24 ;)) wyjęłam ją z piecyka, nie mogłam się powstrzymać i obskubałam spory kawałek chrupiącej, ciepłej skórki ;).

składniki:

400 g mąki pszennej 450
3 małe żółtka
1 całe jajko
1 cukier waniliowy
80-100 g cukru
150 ml ciepłego mleka
60 g roztopionego, schłodzonego masła
1 torebka suszonych drożdży

plus:

1 jajko
cukier perlisty 

przygotowanie:

z podanych składników zagniatamy ciasto drożdżowe: mąkę przesiewamy do miski, wsypujemy drożdże, dodajemy jajka wymieszane z cukrem i cukrem waniliowym, letnie mleko i delikatnie wyrabiamy przez chwilę ciasto. następnie dodajemy roztopione masło i dalej wyrabiamy. ciasto musi być gładkie, lśniące i elastyczne. przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 1-1,5h do wyrośnięcia. po wyrośnięciu ciasto wyciągamy ostrożnie z miski na oprószoną mąką stolnicę. wyrabiamy  delikatnie podłużny placek. przecinamy  go wzdłuż na trzy części i pleciemy warkocz podwijając końcówki. przekładamy do formy i odstawiamy jeszcze na 15 minut do wyrośnięcia.

gdy ciasto wyrośnie, smarujemy rozmąconym jajkiem z odrobiną wody i posypujemy cukrem perlistym.

ja ciasta drożdżowe zawsze piekę z termoobiegiem w piekarniku nagrzanym do 170-180 stopni. czas: 25-30 minut do tzw. suchego patyczka. studzę na kratce.





piątek, 4 października 2013

Ciasto naleśnikowe inaczej.


Robiliście kiedyś naleśniki z kefiru??? Ja zrobiłam wczoraj  pierwszy raz i jestem nimi zachwycona.

Są delikatniejsze od tych robionych na mleku i dużo smaczniejsze. Odkrywcą przepisu na takie naleśniki jest  Tomasz. Wyszperał go gdzieś w internecie. Przeczytałam, szybko zanotowałam w głowie i chwilę później powstały, a Tom powiedział: " tam było napisane, że takie naleśniki zawsze się udają " ;). Niestety Tom zamknął stronę www na której wyszperał ten przepis, zajął się czymś innym i po chwili nie pamiętał źródła przepisu ;).

Widzicie zdjęcia z akcji powstawania naleśników i trochę kuchennego bałaganu ;), nie było, ani czasu (usmażone, ciepłe, polane konfiturą naleśniki znikały w tri miga), ani dobrego światła do robienia zdjęć ;). Polecam wypróbowanie takiego przepisu na ciasto naleśnikowe.

składniki na 10 dużych naleśników:

1 szklanka mąki
2 jajka
200 ml kefiru robico
125 ml wody mineralnej gazowanej (użyłam niegazowanej)
szczypta soli
1/2 łyżki cukru pudru
proszek do pieczenia - na czubku łyżeczki
25 ml oleju (użyłam z winogron)

przygotowanie:

wszystkie składniki łączymy i miksujemy. jeśli ciasto jest za gęste dolewamy troszkę wody, jak za rzadkie dodajemy mąki. smażymy na słomkowy kolor bez tłuszczu (w cieście jest olej) na patelni teflonowej. naleśniki po usmażeniu są pyszne, mięciutkie i wprost rozpływają się w buzi :)

smacznego :).