sobota, 21 lutego 2015

Ryba w kokosowym sosie curry.


Bardzo smakują mi potrawy w stylu azjatyckim. Pyszny sos, kawałki filetów ryby i warzywa. Kilka prostych składników i przypraw i czujemy egzotyczny smak w naszym domu :-).

Curry rybne podajemy z ryżem. Jest to wspaniały pomysł na szybki obiad. Polecam koniecznie do wypróbowania!

składniki:

500 g białej ryby, najlepiej nadają się tutaj świeże filety ryby: dorsz, sola, miruna (filety rozmrożone będą się rozpadać)
1 łyżka czerwonej pasty curry
1 puszka mleczka kokosowego
1,5-2 łyżki oleju kokosowego
3 ząbki czosnku
1 średnia papryczka chilli
warzywa: groszek cukrowy, fasolka szparagowa, marchewka, pietruszka, seler pokrojone w cienkie, nie długie paski, por, pomidorki koktajlowe też świetnie się nadają, czy świeży szpinak
sól, świeżo mielony pieprz
kawałek świeżego imbiru, ok. 1 cm
sok z limonki
4-5 listków curry

przygotowanie:

filety ryby myjemy, osuszamy, kroimi na kawałki 2x2 cm, sok z limonki wyciskamy do miseczki, wkładamy kawałki ryby, sól, starty imbir, listki curry i marynujemy ok. 30 min

patelnię ustawiamy na średnim ogniu, wrzucamy przeciśnięty czosnek, pokrojoną w cienkie paski papryczkę chilli (bez pestek), chwilkę podsmażamy. dodajemy pastę curry, i mieszamy, aż ładnie rozprowadzi się na patelni. dodajemy przygotowane warzywa, chwilę przesmażamy, następnie wlewamy mleczko kokosowe i zagotowujemy, delikatnie mieszając od czasu do czasu. sos lekko zgęstnieje. do sosu wkładamy zamarynowane wcześniej kawałki ryby, przykrywamy patelnię przykrywką i gotujemy 5 min, na małym ogniu. odkrywamy, doprawiamy do smaku pieprzem. podajemy z ryżem posypane świeżą kolendrą. 

Smacznego.






czwartek, 5 lutego 2015

Smaki Chorwacji.

Tym razem miejsce na blogu poświęcam krótkim wspomnieniom kulinarnym z Chorwacji z wyspy Hvar. Pierwszy raz miałam możliwość rozkoszowania się kuchnią chorwacką 10 lat temu, kiedy rozpoczęła się moja przygoda z nurkowaniem. Dla mnie Chorwacja to przede wszystkim ryby i owoce morza, zapach świeżych ziół: rozmarynu i tymianku, ale także oliwki, figi i miód lawendowy, który  ma złoty kolor, świeży, intensywny smak i zapach lawendy – jest cudowny!   

Prawie każdy mieszkaniec chorwackich wysp i większość ludzi żyjących na wybrzeżu zajmuje się tu rybołówstwem i przygotowuje ryby i owoce morza na kilkadziesiąt różnych sposobów. Tu zawsze wcześnie rano u rybaka można kupić ryby, ostrygi,  krewetki i mule,  których smak jest nie porównywalny do tych naszych kupowanych w naszych sklepach.

Za każdym razem gdy jestem w Chorwacji są to b udane wyjazdy, pod względem nurkowym,  no i kulinarnym oczywiście. Uwielbiam wieczory, kiedy po dniu intensywnego nurkowania idziemy do miasta na obiado-kolację, wtedy rozpoczyna się szaleństwo, mam ochotę spróbować wszystkiego. I tak było w minione wakacje. Baza nurkowa oddalona była spory kawał drogi od miasta, ale przyjemnie było przejść ten kawałek drogi by usiąść w przytulnej restauracji, gospodzie czy winiarni.  Z pełnymi brzuchami wracałyśmy do hotelowego pokoju, gdzie wieczór przedłużałyśmy popijając jeden z cenniejszych winiarskich skarbów Chorwacji – słynne słodkie wino prosek.

Chorwacja to idealne miejsce dla nurka, dla osób spragnionych stuprocentowego relaksu, ale również dla smakoszy poszukujących kulinarnych doznań na najwyższym poziomie. Zapewniam nie doznacie rozczarowania jeśli się tam wybierzecie. :-)

Świeże figi zachwyciły mnie swoim smakiem. Drzewa figowe rosną w Chorwacji praktycznie na każdym kroku. Zrywałam je prosto z drzewa. Są przepyszne. 

 Przepiękne i prze smaczne oliwki zwisające z drzew.

Miasto Stary Grad, a w nim gospoda "Stari Mlin", to tu był kręcony jeden z odcinków podróży kulinarnych Roberta Maklowicza http://www.maklowicz.pl/pl/programy-tv/maklowicz-w-podrozy/odc-20-hvar

 Pyszny chorwacki chleb maczany w oliwie, świeżutkiej, pachnącej, gęstej mmmm
 Grillowany labraks.
Spaghetti z owocami morza.
Obowiązkowo białe wino :-)
Restauracje oferują dania z mięsa jak i z ryb.
Stek jagnięcy.

 Kelner pokazuje nam i pyta czy taka ryba (rekin) podoba się nam i czy może z niej przygotować dla nas dania :-)
Po jedzeniu wieczorny spacer wzdłuż małego portu w Starym Gradzie do rynku.

 Tak jak wspomniałam baza nurkowa położona była kawałek drogi od miasta, pieszo jakieś 40 minut. Z bazy nurkowej był przepiękny widok na zatokę.
Codziennie wieczorami szliśmy do miasta na kolację. Jedną z atrakcji podczas tych spacerów były takie tunele, od środka w skale naturalnej, robiło to niesamowite wrażenie i można było tam spotkać latające nietoperze :-) 
Cudownie było idąc mijać i czuć zapach, ogromnych krzewów rozmarynu, tymianku i innych ziół. 



 Wzdłuż zatoki dochodzimy do miasta Hvar i rynku.


Kościół na rynku.
 Szukamy miejsca w restauracji :-)
 I już czytamy menu :-)
Kreweetki w sosie. Moje ulubione!
Spaghetti z mulami.
 
 Kalmary.
 Pizza z owocami morza.
Czarne risotto z atramentem z kałamarnicy.
 Zupa rybna.
I znów zamawiamy, tym razem w restauracji, gdzie mamy okazję spotkać Bronisława Cieślaka, znanego z serialu tv 07 zgłoś się Sławomira Borewicza :-)
 Zupa krewetkowa.
 Grillowane kalmary. Moje ulubione!
  Mule w sosie mmm
Na koniec mojej krótkiej fotorelacji pokazuję Wam panoramę z najwyższego miejsca na wyspie Hvar i widok z niej na Wyspy piekielne :-)







wtorek, 27 stycznia 2015

Labraks pieczony.

Ryba ta gości na moim stole bardzo często. Jest bardzo delikatna w smaku, ma białe zwarte, zawierające niewiele ości mięso. Przedstawiam ją Wam dziś w wersji pieczonej.  Danie jest bardzo lekkostrawne i przygotowuje się je bardzo szybko. Jest idealne zarówno na lato, na grilla jak i na lekką obiado-kolację zimową porą. Obowiązkowym dodatkiem do tak przygotowanej ryby jest białe wino.

Namawiam do spróbowania labraksa, bo to wyjątkowa ryba. :-)



Składniki:

2 świeże labraksy
sol, pieprz kolorowy, suszone zioła: tymianek, bazylia, oregano
gałązka świeżego rozmarynu
opcjonalnie: świeże listki jarmużu, pomidorki koktajlowe
oliwa z oliwek
4 plasterki cytryny
4 małe ząbki czosnku
świeże gałązki natki pietruszki

Przygotowanie:

włączamy piekarnik i nagrzewamy do 180 stopni. ryby dokładnie myjemy, osuszamy ręcznikiem papierowym. na boczkach robimy po trzy delikatne nacięcia, solimy, nacieramy przyprawami i pieprzem w środku i na zewnątrz. do środka każdej wkładamy po 2 ząbki czosnku, kawałki świeżej natki pietruszki i plastry cytryny. układamy ryby w przygotowanym wcześniej naczyniu wyłożonym papierem do pieczenia. jeśli mamy możemy z boku każdej włożyć kilka pomidorków czy gałązek jarmużu. po wierzchu posypujemy delikatnie igiełkami rozmarynu. ilość ziół czy czosnku  zależy od naszych indywidualnych upodobań i smaku.
tak przygotowane ryby, delikatnie polewamy z wierzchu oliwą - 2 łyżki na jedną rybę, z wierzchu przykrywamy drugim arkuszem papieru do pieczenia i wkładamy do piekarnika na 20-25 min. gotową rybę, możemy dodatkowo skropić cytryną. podajemy z pieczywem. 

Smacznego.




czwartek, 22 stycznia 2015

Odrywane bułeczki z czekoladą.


Uwielbiam drożdżowe wypieki. Zapach ciasta unoszący się z piekarnika jest cudowny i przypomina mi dzieciństwo. Może się wydawać , że z ciastem drożdżowym jest dużo zachodu. Fakt nie jest to ciasto dla niecierpliwych, bo lubi być dopieszczone, dobrze wyrobione i potrzeba czasu na jego wyrośnięcie.

Tym razem do środka moich bułeczek włożyłam słodki krem. Ułożyłam je blisko siebie. Upieczone bułeczki miały rumianą górę, miękki delikatny miąższ i boczki. Pycha! 

Składniki:

400 g mąki pszennej (Możemy zastosować każdy rodzaj mąki pszennej, ale warto wybrać tą najbardziej odpowiednią. Do ciasta drożdżowego najlepsza jest mąka typu 500 lub 550.
Ja używam właśnie mąki typu 550 (na przykład mąka puszysta z Lubelli, przeznaczona do wypieków drożdżowych).

2 żółtka

1 całe jajko

1 cukier waniliowy

80-100 g cukru (Do moich bułeczek dodałam 80g, ze względu na nadzienie czekoladowe, ale wcale nie wyszły mocno słodkie, więc można spokojnie dodać więcej cukru.)

150 ml ciepłego mleka 3,2%, ale nie gorącego

60 g roztopionego, schłodzonego masła (Masło musi być dobrej jakości. Ja używam masło extra 82% zawartości tłuszczu.)

1 torebka suszonych drożdży (Drożdże są najważniejsze w przygotowaniu ciasta drożdżowego. Drożdże instant stworzone są dla osób niecierpliwych. Nie czekamy na osiągnięcie temperatury pokojowej, nie przygotowujemy zaczynu, wsypujemy prosto do mąki i zero czekania!  Świeże są mniej skoncentrowane niż te instant i wymagają przygotowania zaczynu z użyciem gorącego mleka. Do moich wypieków wykorzystuje drożdże instant, ponieważ już kilka razy kupiłam  świeże i po mimo daty ważności były przesuszone i nie nadawały się do użycia. Jestem zwolenniczką drożdży instant i takie tylko wykorzystuję do moich wypieków.)

oraz

Nutella

1 jajko "rozmącone" z niewielką ilością mleka-2 łyżki

Przygotowanie:

Dzień wcześniej najlepiej wyjmujemy z lodówki jajka, aby się ogrzały. Musimy zadbać by w pomieszczeniu gdzie będziemy wypiekać ciasto drożdżowe nie było przeciągu, bo to ciasto tego nie lubi. Musi być cieplutko.

Do miski przesiewamy mąkę. Przesianie jest b. ważne, gdyż potem ciasto będzie delikatniejsze. Do małej miseczki wbijamy jajko oraz żółtka, dodajemy cukier waniliowy, oraz zwykły i chwilę ucieramy ( ja czasem ucieram mikserem na puszystą masę prawie, a czasami tylko łyżką. wiadomo, dobrze utarte też wpłyną na puszystość naszego ciasta.) Tak przygotowane jajka odstawiamy na chwilę na bok. Do miski z mąką wsypujemy drożdże. Odmierzamy mleko, podgrzewamy by było ciepłe, lecz nie może być gorące. Masło rozpuszczamy w garnuszku, i odstawiamy na bok do przestygnięcia. Do miski z mąką i drożdżami dodajemy mleko, utarte z cukrami jajka i zarabiamy. (Ja nie używam robota kuchennego do ciasta drożdżowego, zawsze robię ręcznie). Po chwili dodajemy przestudzone masło i wyrabiamy tak długo, aż ciasto stanie się lśniące i będzie się odrywać od ręki. Robimy to wolno i b. starannie. Wymaga to cierpliwości i jest może trochę ciężko, ale opłaca się włożyć w to dużo serca i pozytywnej energii.

Wyrobione ciasto, oprószamy delikatnie w wierzchu mąką, miskę przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 1,5 do 2 godzin. Ja ustawiam miskę na kuchence. Czasami odkręcam obok mały palnik, i na min jest włączony. Ale obok miski, nie podgrzewam miski z ciastem!!!

Gdy ciasto wyrośnie i wypełni całą miskę, delikatnie wyjmuję na oprószoną mąką stolnicę, chwilkę wyrabiam. Dzielę na mniejsze części, do środka nakładam po 1 łyżeczce kremu czekoladowego, dokładnie zlepiam i układam w tortownicy, wcześniej przygotowanej-wyłożonej papierem do pieczenia. Ułożone bułeczki odstawiam na 15-20 min do wyrośnięcia. 

Z wierzchu smaruję jajkiem wymieszanym z odrobiną mleka. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, góra-dół na 20-25 min. Zbyt długie pieczenie spowoduje, że ciasto drożdżowe będzie suche. Po prostu musimy to kontrolować, ja sprawdzam patyczkiem. Wiadomo że każdy piekarnik jest inny i tu musimy kierować się własnym odczuciem. Ważne jest jednak to jak powiedziałam wyżej, że nie można "przepiec" ciasta drożdżowego, bo wtedy będzie nie smaczne.

Gotowe bułeczki studzimy na kratce.

Przepis dedykuję Karinie.

Powodzenia i smacznego!  :-)



wtorek, 20 stycznia 2015

Krewetki w sosie pomarańczowym z chili, limonką i trawą cytrynową.



Przepyszne krewetki w klasycznej tajskiej oprawie w kilka chwil bez wychodzenia z domu. Lekko pikantne z nutą imbiru i limonki. Obowiązkowa jest tu świeża kolendra, ale dziś już nie udało mi się jej dostać. Po mimo to smakowały dobrze i polecam, spróbujcie. Tak zrobione są lżejsze i zdrowsze od tych smażonych na maśle z czosnkiem i natką pietruszki.

Składniki:

20 szt.  krewetek Black Tiger
1/2 większej papryczki chili
2 nie za duże ząbki czosnku
2 cm świeżego imbiru
1 łodyga świeżej trawy cytrynowej
2 łyżki oleju kokosowego
świeża kolendra
sok z 1 dużej pomarańczy
sok z 1 limonki
1-2 łyżki sosu rybnego
1-1,5 łyżki cukru trzcinowego
1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej

Przygotowanie:

Czosnek obieramy i kroimy drobniutko. Papryczkę chili podobnie wyjmujemy ziarenka ze środka i drobno kroimy. Trawę cytrynową kroimy na mniejsze kawałki. Imbir obieramy ze skórki i ścieramy na tarce.

Do naczynia wyciskamy sok z pomarańczy, sok z limonki, dodajemy sos rybny, cukier, oraz mąkę ziemniaczaną i mieszamy.

Na patelni rozgrzewamy olej, dodajemy czosnek, papryczkę, chwilkę smażymy, dodajemy imbir oraz trawę cytrynową, po krótkiej chwili dodajemy przygotowane wcześniej, oczyszczone i bez pancerzyków krewetki. Smażymy je 1 min., delikatnie odwracamy na drugą stronę. Po kilku sekundach wlewamy wcześniej zrobiony sos pomarańczowy i trzymamy na ogniu 1 min. Sos delikatnie zgęstnieje. Przy przygotowaniu krewetek nie możemy ich zbyt długo smażyć, ponieważ wtedy staną się twarde i nie będą smaczne. 

Gotowe danie posypujemy listkami świeżej kolendry i podajemy z ryżem.



Smacznego.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Zupa porowa-ziemniaczana.


Zupa krem z porów i ziemniaków od niedawna stała się moją ulubioną zupą zimową. Jest prosta i bardzo smaczna , a składniki są dostępne o każdej porze roku

Por to warzywo bogate w potas, sód, wapń, magnez, cynk, fosfor, witaminy z grupy B i witaminę C. W odpowiednim towarzystwie smakuje niezwykle!


składniki:

1 duży por
4 ziemniaki
1 łyżka masła
1 łyżka oliwy extra vergine
ok. 1 litra wody mineralnej
sól, pieprz

przygotowanie:

Oczyszczone i umyte pory kroimy na plasterki, ziemniaki w małą kostkę. W garnku roztapiamy masło, dodajemy pory i ziemniaki, i przesmażamy 2-3 minuty, od czasu do czasu mieszając, aż warzywa zmiękną. Następnie wlewamy wodę, i gotujemy pod przykryciem na małym ogniu warzywa do miękkości ok.15-20 minut. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Miksujemy blenderem w wysokim naczyniu na max obrotach. Gotowy krem podajemy polany oliwą z oliwek i grzankami.


 Smacznego.

piątek, 2 stycznia 2015

Babeczki (muffinki) bananowe.

Przy zakupie bananów, nie należy unikać tych które mają czarne plamki na skórce. Do niedawna jeszcze kupowałam tylko  te żółte, nie dojrzałe do końca. Nie wiedziałam, że banany z plamkami, takie "nadgniłe" to najzdrowsze i najsmaczniejsze banany! Dopiero w czarnych bananach mąka zmienia się w cukier i dopiero takie maja kremowa konsystencje, są niesamowicie słodkie i pełne aromatu.Teraz wybieram, tylko takie właśnie z plamkami, "chylące się ku upadkowi", a jeśli zdarzy mi się przynieść do domu mniej dojrzałe, układam je w pobliżu innych owoców, wtedy szybko dojrzewają i nabierają "piegów".





Banany posiadają bardzo dużo wartości odżywczych. Zawierają m.in. potas, są  źródłem witaminy C, błonnika i cukrów prostych, zapewniających szybki zastrzyk energii. Zawierają również magnez nazywany „minerałem antystresowym", który wpływa na pracę mózgu, mięśni, budowę kości i zębów. 

Dołączyłam do grona koneserów tzw. "zgniłych" bananów i Was też do tego zachęcam. Bo dobry banan to "zgniły" banan, oto moje motto ;-).

składniki na babeczki:

3 mocno dojrzałe banany
2 jajka
125 ml oleju roślinnego
100g drobnego cukru
250 g mąki, u mnie orkiszowa jasna
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
gorzka czekolada lub krówki czy cukierki toffi

przygotowanie:

Na początku najlepiej od razu włączyć piekarnik, by się grzał do temp. 190 stopni. Banany obieramy ze skórki i ugniatamy widelcem na papkę. W innym naczyniu umieszczamy olej, jajka, szczyptę soli i ubijamy chwilę "rózgą". Dodajemy cukier, mąkę wymieszaną z sodą oraz proszkiem, przygotowane banany i mieszamy. Czekoladę lub cukierki kroimy na mniejsze kawałki, dodajemy do masy i jeszcze raz mieszamy. Masę przekładamy do papilotek muffinkowych, wkładamy do piekarnika na 20-25 min. I gotowe :-)

Smacznego ;-)