wtorek, 5 listopada 2013

Minestrone z soczewicą.

Jest listopad co oznacza, że czas na kubki gorącego kakao, przytulnie owinięte folią pieczone ziemniaki w mundurkach, pieczone jabłka i rozgrzewające zupy. Ostatnimi dni ciągle jest mi zimno, bardzo! tak od środka. Dziś więc u mnie rozgrzewająca zupa z dużą ilością warzyw i czerwoną soczewicą. Taka minestrone z soczewicą. Soczewica to wciąż niedoceniona roślina strączkowa, bogata w białko, żelazo i wapń. Warto ją więc wprowadzić do codziennego jadłospisu, szczególnie o takiej porze roku.
  

składniki:

1,5 l wody
6 brukselek
kawałek poszatkowanej białej kapusty
1 pomidor malinowy
3 marchewki
kawałek pora i selera
nać pietruszki
sól, pieprz, pieprz cayenne, słodka papryka, lubczyk, ziele angielskie, listek laurowy, zielony pieprz w ziarnach- do smaku
2 kostki warzywne
2 łyżki oliwy extra vergin
3/4 łyżki masła
drobno posiekana natka pietruszki do posypania
2 łyżki zalanej wrzątkiem czerwonej soczewicy

przygotowanie:

do garnka wrzucam obrane i pokrojone warzywa: pietruchę, marchew, seler. dodaję poszatkowaną kapustę, brukselki, lubczyk, ziele angielskie, listek, kilka ziaren zielonego pieprzu, oliwę i przesmażam kilka minut mieszając. zalewam wodą, wrzucam pora, nać pietruchy, kostki warzywne i gotuję na wolnym ogniu ok. 20 minut, aż warzywa będą miękkie. wyławiam pora i nać pietruchy i wyrzucam. na małej patelni na maśle podduszam pokrojonego w kostkę pomidora - dodaję do wywaru. po kilku minutach gotowania dodaję soczewicę i całość gotuję 15 min (ziarnka soczewicy muszą być miękkie). zupę doprawiam do smaku. na talerzu posypuję dużą ilością świeżej pietruszki.

smacznego!




sobota, 2 listopada 2013

Kotlety z łososia i ryżu - inne niż wszystkie.



Pomysł na te kotlety mój własny, a główna komisja kosztująca (czyli Tomasz :)) wystawiła entuzjastyczne noty. Dzielę się więc z Wami moim przepisem z nadzieją że i Wam będzie smakowało :).

Do przygotowania tych kotletów wykorzystałam grillowanego łososia który został z wczorajszego obiadu, oraz biały i dziki ryż.

składniki:

ok. 300 g grillowanego łososia
1/2 torebki ugotowanego ryżu białego
1/2 torebki ugotowanego ryżu dzikiego
sól, pieprz, tymianek, gałka muszkatołowca, sok z cytryny - do smaku
1 duże jajko
2 łyżki oliwy extra vergin  plus oliwa do smażenia
koperek
jogurt grecki
2 ząbki czosnku plus 1 łyżka soku z cytryny

przygotowanie:

do miski przełożyłam ugotowany ryż: biały i dziki. na talerzu obok widelcem rozdrobniłam łososia (bez skóry), dodałam do ryżu. skropiłam dość mocno sokiem z cytryny, następnie dodałam jajko, oliwę oraz przyprawy i całość dokładnie wymieszałam ręką. formowałam małe kotlety i smażyłam na rozgrzanym oleju na złoty kolor. 

dip: jogurt grecki połączyć z przeciśniętym czosnkiem, sokiem cytryny. doprawić solą i świeżo mielonym pieprzem.

usmażone kotleciki podawać polane dipem czosnkowym i posypane koperkiem.

smacznego :).

Ciasteczka bakaliowe.



To bardzo zdrowe ciasteczka. Jest w nich dużo bakalii, płatki owsiane, nie ma mąki, cukru, za to jest banan :). Ciasteczka są bardzo chrupiące i delikatne. Zainspirował mnie ten przepis - klik , a poniżej moja wersja troszkę zmieniona. Ciasteczka wspaniale nadają się na słodką, naturalną i zdrową przekąskę między posiłkami, w takich momentach kiedy bardzo nam się chce coś zjeść ;).

składniki:

150 g suszonej żurawiny
100 g nasion (słonecznika, dyni, sezamu)
50 g rodzynek
1 łyżka wiórek kokosowych
4 kawałki gorzkiej czekolady
1 większy banan
2 białka
50 g orzechów laskowych i włoskich
3/4 szklanki płatków owsianych

przygotowanie:

do miski wsypujemy ziarna i bakalie, dodajemy wiórki, drobniutko pokrojoną czekoladę. banana ugniatamy widelcem na miazgę, białka ubijamy na sztywno. rozgniecionego banana łączymy z białkami, mieszamy i dodajemy do przygotowanych ziaren i bakalii, mieszamy. piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. łyżką formujemy małe bakaliowe ciasteczka na blaszce wyłożonej papierem. pieczemy 15 minut na złoty kolor, studzimy na kratce.

smacznego :).


środa, 30 października 2013

1 urodziny bloga w greckiej Tawernie Santorinii.


Wczoraj minął równo roczek od momentu kiedy założyłam bloga i zamieściłam pierwszy wpis. Pamiętam, że podejść do jego założenia było kilka. Wiedziałam, że chcę, ale na początku nie miałam zupełnie pojęcia jak się za to zabrać. Gdzieś w środku siebie zwyczajnie się bałam. Jednak pomimo to udało się, teraz nie żałuję i najbardziej cieszę się z tego, że odważyłam się, pozwoliłam samej sobie na otworzenie się, na nie banie się "ujawnienia" mojej pasji światu ;). 

Razem z moim kochanym Tomaszem świętowaliśmy ten dzień wczoraj w greckiej Tawernie Santorinii. Tomasz znał już wcześniej to miejsce (jest mistrzem w wynajdowaniu takich smacznych miejsc ;)). Restauracja znajduje się w bardzo niepozornym miejscu w Warszawie i tak się z zewnątrz prezentuje - lokal mieści się w typowym gierkowskim pawilonie handlowym przy ul. Egipskiej 7. Jest to miejsce o bardzo przytulnym wnętrzu, które  przenosi w ciepły klimat zabawy i wakacji, na południe, w rozgrzane słońcem ściany egzotycznej restauracyjki nad Morzem Śródziemnym. Jest to miejsce piękne i romantyczne. Główna sala urządzona jest w typowo greckich błękitach i bieli. Jedzenie jest lekkie, a obsługa przesympatyczna i uśmiechnięta. Jest to wspaniałe miejsce gdzie można poczuć smak prawdziwej greckiej kuchni. Potraw jest sporo. Zgodnie z grecką tradycją jest jagnięcina, ale my jako wegetarianie wybraliśmy  ryby i owoce morza.

Zapraszam na krótką foto-relację :)


Dla mnie na początek cynamonowa herbata grecka Kozanis. Tomasz wybrał smak pomarańczy z miodem. 


Na przystawkę ja wybrałam grillowane kalmary - Kalamari scharas.


Tomasz wybrał: Kefalograviera saganaki - Zapiekany ser kefalograviera z pomidorami i boczniakami. Spróbowałam od Tomasza i bardzo mi ta przystawka smakowała. Zapiekany boczniak w połączeniu z pomidorem i serem, pycha!


Do przystawek podany był chlebek oraz masło czosnkowe. Pycha!


Ja na danie główne wybrałam: Barbunia Tiganita tj. smażony filet z barweny z sosem czosnkowym i hortą. Barwena jest bardzo specyficzną w smaku rybą - duża wyczuwalność minerałów. Mi osobiście bardzo smakuje.




Tomasz wybrał grillowaną ośmiornicę - Chtapodi skordates, którą jadł już kolejny raz i którą  się tam bardzo zachwyca.


Uwieńczeniem kolacji był pyszny deser:  grecki jogurt z konfiturą pomarańczową oraz figami faszerowanymi migdałami. Niebo w gębie takie dobre, mniam! 


Prowadzenie bloga sprawia mi ogromną radość. Dziękuję za odwiedziny, za każdy miły wpis pozostawiony pod moimi postami. Pozdrawiam Was serdecznie! :)


wtorek, 22 października 2013

Zapiekanka z dyni hokkaido.


Przepis na tę zapiekankę znalazłam w gazecie "To jest pyszne" numer 4.09-5.11.2013. Wyszła świetnie! Jest kolorowa, aromatyczna, taka jesienna :). Nam smakowała bardzo i na pewno jeszcze ją zrobimy nie raz. W przeciwieństwie do dużej dyni, dynia hokkaido ma jadalną skórkę. Jej smak jest słodki i świetnie nadaje się do przyrządzania zapiekanek.

składniki na dwie osoby:

1/2 małej dyni hokkaido
1/2 kg odmiany żółtej ziemniaków
200 g śmietany kremówki 30 %
250 g pieczarek
1/2 ząbka czosnku
1/2 cebuli (ja pominęłam, bo nie lubimy cebuli)
50g sera feta
1/2 pęczka natki pietruszki
2-3 łyżki oleju
sól
pieprz

przygotowanie:

dynię myjemy, łyżką usuwamy pestki. miąższ razem ze skórką kroimy w cienkie szpalty. ziemniaki obieramy i kroimy w cienkie plastry. dynię mieszamy z ziemniakami i przekładamy do naczynia żaroodpornego. śmietanę kremówkę mocno doprawiamy solą i pieprzem, dodajemy do dyni i ziemniaków i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 175 stopni C z termoobiegiem 40-45 minut.

pieczarki obieramy, kroimy w plasterki. cebulkę i czosnek obieramy i drobniutko siekamy. pieczarki smażymy na patelni na oleju (ja pokrojone pieczarki wymieszałam z oliwą i podsmażyłam na patelni grillowej).  cebulę i czosnek podsmażamy z pieczarkami, doprawiamy solą i pieprzem. część natki pietruszki kroimy, dodajemy do podsmażonych pieczarek i mieszamy. 

po ok. 30 minutach pieczenia dyni i ziemniaków ze śmietanką, na wierzchu zapiekanki układamy podsmażone pieczarki oraz pokrojoną w kostkę fetę. pieczemy do końca. przed podaniem gotową zapiekankę posypujemy pozostałą natką pietruszki.

smacznego.

niedziela, 20 października 2013

Szarlotka orkiszowa.


Z mąki orkiszowej razowej. Upiekłam ją z okazji moich jutrzejszych imienin, które dzisiaj świętowaliśmy ;). Do ciasta użyłam masła roślinnego, więc w smaku jest lżejsza. Nadzienia jabłkowego nie dosładzałam, a w cieście ilość cukru jest niewielka, jest to więc, można powiedzieć zdrowsza wersja szarlotki ;). Wszystkim gościom smakowała i szybko znikała z talerzyków :).

składniki:

270 g mąki orkiszowej razowej
170 g mąki ziemniaczanej
200 g masła roślinnego - schłodzonego
3 malutkie żółtka
100 g cukru trzcinowego

oraz, na nadzienie:

2 kg jabłek szara reneta
1 łyżeczka cynamonu
1 i 1/2 garści rodzynek i suszonej żurawiny

cukier puder do posypania na wierzchu

przygotowanie:

mąki przesiewamy na stolnicę, dodajemy żółtka, cukier oraz masło i szybko zagniatamy ciasto. ciasto dzielimy na dwie w miarę równe części, zawijamy w folię i chłodzimy w lodówce 1,5 h.

gdy ciasto się chłodzi, obieramy jabłka, kroimy na mniejsze części, wrzucamy do większego garnka, odrobinkę podlewamy wodą i dusimy, uważając by nie przypalić. gdy jabłka zmiękną, ale pozostaną jeszcze w kawałkach, wrzucamy rodzynki oraz żurawinę, dodajemy cynamon, mieszamy i odstawiamy gotowe nadzienie na bok.

połową schłodzonego ciasta wykładamy dużą blaszkę, dziurkujemy widelcem, wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy ok. 25 minut. 

na tak podpieczony spód przekładamy przygotowane nadzienie jabłkowe, drugą część ciasta ścieramy na grubych oczkach na wierzch. wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 50-60 minut.

ostudzoną szarlotkę delikatnie posypujemy cukrem pudrem.




poniedziałek, 14 października 2013

Drożdżowe mini ślimaki z ricottą i żurawiną.

 
Jakiś czas temu kupiłam jedno opakowanie serka ricotta, mając nadzieję, że szybko go wykorzystam. I tak czas sobie mijał, aż do wczoraj  rana, gdy wyjmowałam coś z lodówki i zauważyłam, że jeśli natychmiast nie zużyję tej ricotty mogę już o niej zapomnieć ;). I tak na wczorajsze śniadanie powstały pyszne drożdżowe mini ślimaki z serkiem ricotta i żurawiną (najpierw pomyślałam o rodzynkach, ale gdy na półce zobaczyłam żurawinę, pomyślałam - czemu nie).

składniki na ciasto drożdżowe i przygotowanie tutaj - klik. lubię swoje sprawdzone przepisy więc nic nie kombinuję. z połowy ciasta zrobiłam ślimaki (bo na tyle wystarczyło mi ricotty), a z drugiej polowy zaplotłam chałkę i z wierzchu posypałam grubym cukrem.

składniki na nadzienie:

1 op. sera ricotta
1 mały cukier waniliowy
garść suszonej żurawiny

składniki wymieszać. gotowe ciasto drożdżowe rozwałkować na równy kwadratowy placek, posmarować nadzieniem, delikatnie zwinąć w rulon, pokroić na grubsze plastry, układać na blaszce. z wierzchu delikatnie posmarować jajkiem rozbełtanym z wodą. piec góra 25 minut w 175 stopniach. (uważać, żeby nie przypalić!) 

duże łasuchy dodatkowo mogą z wierzchu polukrować bułeczki, ale ja do takich nie należę ;), od kilku dni ograniczamy ilość spożycia cukru :)